Początek Tour de Pologne cały zespół rozpoczął spokojnie, od pilnowania lidera, czyli Rafała. Można by powiedzieć, że wszyscy dmuchali na zimne. Założenia na piątkowy, piąty etap, były jasne-atakować. Najlepiej jak największą grupą. Będąc już na mecie i czkając na zawodników strasznie się denerwowałam. Bardzo chciałam żeby Rafał wygrał ten etap. Był on w górach, a jak wiadomo Rafał uwielbia takie klimaty. Ostatni kilometr do mety był najbardziej stresującym kilometrem w moim życiu. Rafał był w czołowej grupie walczącej o zwycięstwo, ale nie atakował. Co chwilę inny zawodnik wyskakiwał na prowadzenie, a ten, którego tak bardzo pragnęłam tam widzieć ciągle zostawał kawałek dalej. W końcu tuż przed samą metą zaatakował. Nie wiem jak on to zrobił. Wygrał! Byłam prze szczęśliwa. Chciałam jak najszybciej się koło niego znaleźć lecz było to nie możliwe. Wszyscy chcieli mu pogratulować i przeprowadzić wywiady. Usunęłam się w cień.
Zajęłam się innymi zawodnikami, którzy chcieli jak najszybciej znaleźć się w hotelu. Rafała spotkałam dopiero w nocy, gdy przygotowywałam posiłki na następny etap. O mały włos dostałabym przez niego zawału. Tak cicho się zakradał, że zobaczyłam go gdy już stał koło mnie. Myślałam, że o tej godzinie już wszyscy śpią, dlatego chciałam pobyć trochę sama, przy okazji trochę popracować.
-Czemu nie śpisz?-zapytałam chcąc przerwać tą niezręczną ciszę, która powstała.
-Zmęczony jestem.
-No to właśnie powinieneś już dawno spać.
-Tylko, że nie mogę. Coś mnie od środka blokuje.-I co ja mam zrobić z takim wyznaniem? Przecież go tak nie zostawię.
-Chodź.-mówię ciągnąc go za rękę do mojego pokoju.-Kładź się na brzuchu.-rozkazuje, po czym zaczynam mu masować plecy.-Jeszcze nie pogratulowałam ci zwycięstwa.-odzywam się po chwili ciszy.
-Miłe te gratulacje. Ale mam wrażenie, że stać cię na coś lepszego.-Gdy tylko skończył to mówić zrzucił mnie ze swoich pleców i przycisnął do łóżka. Wpił się zachłannie w moje usta. Z każdą chwilą nasze pocałunki stały się coraz bardziej namiętne. Dłonie Rafała próbowały ściągnąć ze mnie koszulkę, ale w tym momencie oprzytomniałam.
-Rafał, nie.-te słowa podziałały na niego jak zimny prysznic. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Mnie samą też zdziwiły te słowa, ale chyba podświadomie nie chciałam żeby nas ktoś przyłapał. Mimo, że był środek nocy, a my jesteśmy dorosłymi ludźmi.
-Kocham cię.
-Co?-wydukałam.
-Kocham cię. Od pierwszego razu gdy cię zobaczyłem. Moje serce wykonało w tym czasie jakiś dziwny taniec i tak już mu zostało. Za każdym razem gdy cię widzę ono wykonuje ciągle ten sam układ.
-Może powinieneś się przebadać?-zapytałam ze łzami w oczach.
-Też o tym pomyślałem, ale to chyba nie to.-uśmiechnął się.
-Też cię kocham. Ze mną jest dokładnie to samo. Ale...-zamilkłam- Boje się co mój ojciec powie na nasz związek. Będzie przeciwny. Na pewno.-zaczęłam histeryzować.
-Kochanie spokojnie. Damy sobie z tym radę. A teraz chodź spać. Jutro ważny dzień.
I w taki oto sposób zasnęłam w ramionach mężczyzny, którego kocham.
Tak to już. No ale przecież to nie koniec! Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. Zupełnie zapomniałam, że ten rozdział był już dawno napisany.
Pozdrawiam :*